Pani senator nieoczekiwanie okazuje się być szlachetna i nieskalana niczym Matka Teresa z Kalkuty, prezydent wygłasza kazanie na temat demokracji (przy akompaniamencie pompatycznej muzyki i burzy oklasków) a na dokładkę jeszcze dedykacja "dla naszych córek". No gratuluję. Niemniej reszta to kawałek solidnego, nieźle zagranego dramatu. Na plus zdecydowanie Gary Oldman prawie nie do poznania w charakteryzacji. Nie podobał mi natomiast Jeff Bridges - prezydent w jego wykonaniu był zbyt "przefajnowany".