Ciekawostka prosto od Ferrary. Tym razem reżyser zrezygnował z poważnej tematyki, kręcąc zwykłą, niskobudżetową komedyjkę o działalności klubu ze stripteasem. Nie uświadczymy tu nawet jakichś szczególnych kontrowersji, prócz dość skromnej golizny.
Lekki i przyjemny film, choć przyciąga głównie obsadą i muzyką. Willem Dafoe w roli głównej dał z siebie wszystko, nawet pojawia się tu na chwilę jako wokalista co jest nie lada atrakcją. Asia Argento niestety pełni tutaj tylko rolę ozdoby, nie ma jej zbyt dużo na ekranie, a jak już jest to po to by zrzucać ciuszki (choć otwartej nagości się nie spodziewajcie). Ścieżka dźwiękowa obfituje w mnóstwo świetnych utworów dodających dynamiki powolnemu rozwojowi akcji.
Puenta jest dość przyjemna, a druga twarz lokalu Go Go jaką ukazuje na końcu reżyser ma bardzo przyjazne oblicze. W gruncie rzeczy oglądało mi się to niezwykle lekko i mimo że całość to nic specjalnego, to warto poświęcić te 100 minut. Nie jestem pewien co do oceny, ale jaką nie wystawię, weźcie pod uwagę bardziej moją opinię.